LAS NIEDALEKO DOMU - PRZEWODNIK LITERACKI


Najwspanialsze miejsce niekoniecznie musi znajdować się na szlakach uczęszczanych przez turystów i wczasowiczów. Myślę, że takie miejsce staje się atrakcją turystyczną dzięki naszym - ludzkim zachwytom i uwielbieniom. A ja chciałabym zabawić się w autora przewodników firmy „Pascal” i pokazać Wam własnymi oczami fragment mojej, znajdującej się tuż za płotem, atrakcji turystycznej.
Mieszkam we wsi Szczawin, położonej zaledwie dwadzieścia kilometrów od Łodzi, a więc w centrum Polski. Osada nasza leży na skraju pokaźnego, bo 400- hektarowego lasu mieszanego. Rosną obok siebie wysmukłe świerki, srebrzyste sosny, potężne buki i dęby, delikatne brzozy, a na bardziej podmokłych terenach, bliżej łąki, także niezgrabne wierzby i kruche topole.
Jak powiedziałam, las rośnie dosłownie za naszym płotem, na wyciągnięcie ręki. Obserwujemy, słyszymy go, czasem zachwycamy się nim, a czasem przeraża nas.
Zimą korony drzew i runo pokryte są białym puchem, niczym ciepłą pierzyną. Najmilej jest, gdy tuż przed Bożym Narodzeniem tato przynosi świeżo pachnącą choinkę, z którą wkracza do domu niepowtarzalna świąteczna atmosfera. Chodzimy na spacery do zimowego lasu, gdzie jest cichutko i spokojnie. Przyglądamy się tropom pozostawionym na śniegu przez zwierzęta. Odnajdujemy ślady zajęcy, saren i lisów. Gdy spadną z kalendarza zimowe kartki, las przemienia się. Jest wówczas najpiękniejszy, soczystozielony. Rozwijają się korony brzóz, olch, a zaraz potem buków i dębów. Brunatne runo ożywa, zakwitają pierwiosnki, sasanki, a w maju królowa lasu – konwalia. Z chaszczy dochodzi wieczorem i o świcie śpiew słowika. Przepełnia mnie wtedy szczęście i spokój. Ale nadchodzi pierwsza wiosenna burza. Chmury nad lasem są wtedy chabrowo-brązowe, ciemnobrunatne, wloką się nisko, prawie zaczepiają o korony drzew. Pierwsze powiewy burzowego wiatru niosą grozę i strach. Drzewa pochylają się nisko, huczą gałęzie, szumi ulewa. Ciepły wiosenny deszcz szybko przechodzi, przyroda uspokaja się, w sercu gości radość.
Gdy wychodzę rano z domu słyszę śpiew skowronków, pohukiwanie sów i „szczekanie” saren. Uwielbiam te odgłosy, mam wrażenie, że jestem naprawdę blisko „mojej” przyrody.
Najbardziej lubię nadejście letnich dni. Jestem wtedy w siódmym niebie, bo zbliżają się wakacje. Gdy odbiorę już cenzurę i zrzucę szkolne biało-granatowe ubranie, boso biegnę do lasu, nad strumyk. Płynie on szybko i szumi tak wesoło, optymistycznie, chyba nawet słyszę jego słowa: „wakacje.. wakacje..’
Chodzimy z mamą na spacery, zbieramy słodkie jagody i grzejemy się w gorących promieniach słońca prześwitujących przez korony drzew. Słuchamy szelestu traw, otaczają nas delikatne pajęczyny. Obserwujemy często „tkaczy” przy pracy. Wśród krzaków malin i jeżyn kryją się też inni mieszkańcy: granatowe „boże krówki”, puszyste pszczoły , drobniutkie muszki i pyzate trzmiele.
Dni stają się coraz krótsze i niestety, gdzieś w okolicach św.Anny wieczory stają się nieco chłodniejsze… Lada moment zacznie się szkoła…
Jest jeszcze ciepło, ale dni stają się pochmurne, nad lasem unoszą się mgły, które czasami utrzymują się aż do południa. Las zaczyna pachnieć ziemią i grzybami. W promieniach popołudniowego słońca świecą różnokolorowe liście. Na polanach fioletowo kwitną wrzosy, nad którymi delikatnie brzęczą pszczoły. Rankami wśród mgieł spotykają się grzybiarze. Powietrze jest słodkie, miodowe. Aż chce się usiąść na poduchach ciemnozielonego mchu, oprzeć głowę o brunatny pień sosny i popatrzeć na śmigające , pulchne wiewiórki uwijające się przy zbieraniu orzechów i grzybów. Są takie zwinne.
Lis też zmienia futerko, jest wyraźnie zajęty przy swej norze w piaskowym wąwozie. Dookoła trwają przygotowania przed zimą.
Mój las zmienia się jak w kalejdoskopie, przypomina opisy z „Pana Tadeusza”, ale jest bliższy, bo mój.
Tak się składa, że i tu miały miejsce historyczne wydarzenia.Odbywały się tu powstańcze walki w 1863 roku. Gdy przechodzę obok tego miejsca słyszę odgłosy walki, szczęk broni, tętent koni, jęki rannych. Miejsce to zwane „Starym Lasem” jeszcze dzisiaj napawa lękiem Pamiątką po tym wydarzeniu jest powalony już 200- letni dąb. Siadam na zwalonym pniu i wyobrażam sobie walczących powstańców. Chyba zrobiło się strasznie….
Ale niebezpieczeństwo pojawia się z innej strony. Nie wyobrażam sobie, aby kiedykolwiek las mógł zniknąć. A jednak. Chyba nam to grozi, bowiem powstająca autostrada niemal dotyka do lasu. Za kilka tygodni spaliny pomieszają się z zapachem lasu, a potem wezmą nad nimi górę, obawiam się, że znikną ptaki i drobna zwierzyna. Las nie wytrzyma starcia z cywilizacją.
Lubię swoją miejscowość, uważam, że las jest piękny, uwielbiam jego tajemniczość i piękno. Chciałabym móc cieszyć się jego pięknem jeszcze długo.
Autorki:
Małgorzata Jędrzejczak
Malwina Malinowska
maj 2006r.
powrót