Nie patrz na mnie jak na rybę - rozmowa z delfinem

Przestań się wreszcie popisywać! Skaczesz na wysokość sześciu metrów, tańczysz jak baletnica, a nawet grasz w koszykówkę. Czy nie znudziło ci się zabiegać ciągle o brawa publiczności?
- Uwielbiam brawa, publiczność i występy. To taka wspaniała zabawa! I wcale nie robię tego z przymusu. Cieszę się, mogąc pokazać, że mimo stu kilogramów wagi jestem zwinny i wysportowany.
Jak każdemu świetnemu artyście chciałabym podziękować ci za występ kwiatami. Ale ty pewnie wolisz świeżą rybę...
- Wystarczy, jeśli mnie pogłaszczesz i szepniesz jakieś ciepłe słowo. Uwielbiam pieszczoty. Zresztą występy nie sprawiają mi żadnej trudności. Uczę się wszystkiego błyskawicznie. Wystarczy mi pokazać coś raz albo dwa razy, a bezbłędnie to powtórzę. Jeśli chcesz, pochwalę ci się jakąś sztuczką. Specjalnie dla ciebie mogę na przykład...
Ależ nie, nie trzeba. Wierzę ci. Uczeni twierdzą, że jesteś najinteligentniejszym ze zwierząt. Mądrzejszym nawet od słonia i szympansa, które uchodzą za wielkich „mądrali”.
- Mój mózg, zarówno pod względem rozmiarów, jak i budowy, podobny jest do twojego. Poza tym mam taką samą temperaturę ciała – trzydzieści sześć stopni Celsjusza – i podobny charakter!
Coś takiego! Chcesz powiedzieć, że jesteś podobny do człowieka?! To znaczy... również do mnie?
- Oczywiście. I nie patrz na mnie jak na rybę! Żeby żyć, muszę jak ty oddychać powietrzem i dlatego od czasu do czasu wynurzam głowę z wody. Jestem ssakiem i jak byłem mały, moja matka karmiła mnie mlekiem, jak kiedyś ciebie twoja mama. Potrafię też nieźle mówić.
To powiedz „chrząszcz brzmi w trzcinie”.
- ...
I co? Nic nie słyszę.
- Bo użyłem ultradźwięków, które człowiek może odebrać tylko za pomocą odpowiedniej aparatury. Wysyłam je, a one, trafiając w wodzie na przeszkodę, odbijają się i wracają do mnie jak echo. Stąd wzięła się właśnie nazwa „echolokacja”. Dzięki temu sposobowi świetnie orientuje się w otoczeniu. Wiem na przykład, czy obok mnie przepływa ławica smakowitych ryb, czy groźny rekin.
W takim razie podobny jesteś także do... nietoperza.
- Tak. Nietoperz również posługuje się echolokacją, tyle że w powietrzu.
Ale nietoperz nie szczeka, nie syczy, nie pochrząkuje...
- A ja jeszcze świszczę, kwiczę, gwiżdżę; potrafię nawet miauczeć i krakać. Jestem świetnym naśladowcą, ale mówię znacznie szybciej od ciebie. Aby zrozumieć moją paplaninę, musisz odtwarzać ją z magnetofonu w zwolnionym tempie. Wydaję aż trzydzieści dwa rodzaje dźwięków. Inaczej zapraszam na obiad inne delfiny, inaczej ostrzegam je przed niebezpieczeństwem. Inaczej płaczę i inaczej się śmieję. Wstyd się przyznać, ale uważają mnie za strasznego gadułę.
Ale też za doskonałego słuchacza. Znam legendę o starożytnym poecie Arionie, który płynąc łodzią tak pięknie grał i śpiewał pieśń na cześć boga Dionizosa, że zgromadził wokół siebie stado zasłuchanych delfinów.
- A kiedy później wpadł do wody, wyrzucony za burtę przez kolegę zazdrosnego o jego sławę, to właśnie my uratowaliśmy mu życie i szczęśliwie doholowaliśmy go na grzbietach do bezpiecznego brzegu.
Czy dostaliście w podzięce choćby złoty medal?
- Och, nie zrobiliśmy tego dla nagrody! Ale kiedy w 1943 roku uratowaliśmy u wybrzeży Florydy tonącą kobietę, a potem, nie chwaląc się, wielu innych nieostrożnych pływaków, zdobyliśmy sławę ratowników. Ludzie zaczęli nas darzyć szczególną sympatią.
Wiem, że nawet zatrudnili jednego z was jako łącznika między statkiem-bazą a badaczami pracującymi na głębokości sześćdziesięciu dwóch metrów.
- Tuffy – tak miał na imię nasz kolega.- był wspaniałym listonoszem. Przenosił korespondencję i instrumenty badawcze. Trudno byłoby go zastąpić jakimkolwiek sprzętem technicznym.
Jesteś pogodny, lubisz psikusy i zabawy w wodzie. Czy nigdy nie dopada cię smutek?
- Rzadko, bo żyję w stadzie z przyjaciółmi, na których zawszę mogę liczyć. Razem jemy, bawimy się i wzajemnie sobie pomagamy. Kiedy byłem chory, dwaj moi towarzysze płynęli obok mnie i przytrzymywali moją głowę na powierzchni wody, abym mógł oddychać. Po prostu uratowali mi życie. Smutno mi tylko w tedy, gdy jestem sam. W pojedynkę usycham z tęsknoty, brzydnę i chudnę.
Czy zechcesz się ze mną zaprzyjaźnić? Jesteś taki inteligentny, uczynny, piękny...
- Chętnie, ale pamiętaj, że przyjaźń nie polega tylko na podziwianiu zalet partnera. Trzeba także umieć pogodzić się z jego wadami.
W porządku. Ja, niestety, jestem leniwa, spóźnialska i bałaganiara. Możemy się chyba zaprzyjaźnić, prawda?

artykuł Małgorzaty Szyszko z czasopisma KWAK wybrała
Lilka Złotocha.
powrót