![]() | ![]() | ![]() | ![]() | ![]() | ![]() |
Opisując działania bojowe 17 Wielkopolskiej Dywizji Piechoty na ziemi zgierskiej, nie można pominąć spektakularnego sukcesu pod Giecznem jej oddziału rozpoznawczego. Jego dowódca, mjr Władysław Szczerbik, 10 września 1939r. otrzymał rozkaz marszu przez Karsznice, Śladków Rozlazły w stronę Gieczna, celem ubezpieczenia od wschodu własnej dywizji oraz nawiązania łączności z sąsiednią, lewoskrzydłową 14 poznańską Dywizją Piechoty, nacierającą po osi Piątek - Stryków. Wykonanie powyższego rozkazu stwarzało równocześnie możliwość przecięcia wycofującym się Niemcom drogi odwrotu na Zgierz. Oddział rozpoznawczy doskonale tę szansę wykorzystał, kiedy w składzie szwadronu kawalerii dywizyjnej i 72 kompanii czołgów, o godz. 15.00, znalazł się w Borowcu. Tam mjr Szczerbik odebrał od wysłanego patrolu meldunek, że Niemcy maszerują szosą w kierunku Zgierza, co stwarzało okazję do zaskoczenia niczego nie spodziewającego się nieprzyjaciela. Pisarz i historyk wojskowy, Apoloniusz Zawilski, w I tomie publikacji „Bitwy Polskiego Września”, tak przedstawił tamte wydarzenia:
... - Dowódcy do mnie!, podał wzdłuż kolumny komendę major Szczerbik. (...) Gdy nadjechali dowódcy plutonów, major wydał rozkaz do walki. Kompania czołgów, posuwając się okrężną drogą, miała zająć najdalej na północ wysunięty lasek z zadaniem odcięcia jakiejkolwiek pomocy z Piątku.
- Pluton porucznika Wyszyńskiego - wskazał na dowódcę I plutonu liniowego - natrze z prawego cypla lasku przed nami na wprost. - Drugi pluton porucznika Teodora Makułowskiego, wykorzystując osłonę środkowego lasku, przeskoczy galopem szosę i zajdzie nieprzyjaciela od tyłu. Początek natarcia: Trzykrotny strzał z pistoletu. Wykonać! Drugi pluton jak na skrzydłach objechał północny cypel lasku, przeskoczył do zarośli i dalej – co koń wyskoczy, sekcjami - przemknął do większego lasu za szosą. Porucznik Makułowski podał komendę:
- Z koni. Do natarcia pieszo! (...) Wyjął pistolet i oddał w górę strzał, potem drugi, trzeci.
|
Jeszcze nie przebrzmiało ich echo, kiedy rozległ się gęsty terkot karabinów maszynowych podporucznika Karłowskiego i doleciało „hurra” niewidocznych kawalerzystów. Wynik działania był błyskawiczny i zdumiewający. Szosą nadjechał konno oficer niemiecki, a zauważywszy swą omyłkę, zawrócił i ruszył cwałem do ucieczki. W chwilę później ranny odebrał sobie życie. Cały tabor maszerujący szosą poddał się po pierwszych strzałach. (...) Pluton porucznika Makułowskiego posunął się, prowadząc walkę ogniową aż na południowy skraj lasu, a gdy osłona niemiecka wycofała się dalej, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Na polanie stało na stanowisku ogniowym 12 ciężkich dział, a obok leżało czterech rannych kanonierów niemieckich. Reszta obsługi i jezdnych pierzchnęła na koniach artyleryjskich. Tymczasem natarcie czołowe zostało wzmocnione 3 plutonem i zniosło ubezpieczenie boczne niemieckiego dywizjonu ciężkiego. Zdobyto amunicję i sprzęt optyczny oraz 18 jeńców, rannych podoficerów SS. Czternastu Niemców, w tym jeden oficer, zostało w starciu zabitych. Uciekinierzy na koniach zostali szybko ujęci przez ułanów, wśród których wyróżnił się wachmistrz St. Bandosz i ułan Sylberg (...)”.
Rok 1939 to nie czas szarż kawalerii z pierwszej wojny światowej lub wojny z bolszewikami, ale obowiązującej od 9 lat „Ogólnej instrukcji walki”, według której kawaleria ma poruszać się konno, a walczyć pieszo. W akcji pod Giecznem mamy właśnie przykład skuteczności jej działania: szybki przemarsz szwadronu, który nie musiał trzymać się dróg, rozpoznanie przeciwnika, decyzja stoczenia walki w szyku pieszym z wykorzystaniem zaskoczenia, trafne rozkazodawstwo i - znany rezultat. Warto dodać, że osiągnięty z minimalnymi stratami, bo zaledwie ranami odniesionymi przez siedmiu ułanów.
Sukces bojowy szwadronu nie kończy się na zdobyciu 12 ciężkich dział kalibru 150mm. W urządzoną potem zasadzkę na skrzyżowaniu dróg w Giecznie, w ręce kawalerzystów wpadali co chwile, pędzący w kierunku Zgierza gońcy na motocyklach, samochody i uciekające spod Piątku tabory i oddziały tyłowe.
|
Artykuł Stanisława Frątczaka
z miesięcznika Na Ziemi Zgierskiej przepisał
Damian Bartczak.
Wtorek, 8/4/2025 |
Wszelkie prawa zastrzeżone. |